" Chciałam wiedzieć wszystko, chociaż w niewiedzy zawsze była jakaś nadzieja."~Tracy Chevalier
Czy myślałeś kiedyś jakby wyglądało twoje życie, gdyby niektóre sprawy potoczyły się inaczej? Czułbyś się źle z myślą że twoim życiem decydował przypadek, nieszczęśliwy fart, czy zwykła dziecinna wyliczanka? Co byś zrobił gdybyś dowiedział się że zostałeś skazany na samotność tylko dlatego, że niespodziewanie komuś nie spodobała się wizja twojego życia obok niego? Pośród znajomych, rodziny, czy ludzi całkiem tej osobie obcych.. Pewnie tak.. ale co by było gdybyś nie wiedział że masz rodzinę? Gdybyś myślał że jesteś sam, bo twoja rodzina zginęła i tylko ty przeżyłeś, że twój los potoczył się w ten sposób przez nieszczęśliwy wypadek? Pewnie dążył byś do tego by twojego dziecka to nie spotkała. Twoje życie toczyłoby się obranym przez ciebie torem w niewiedzy. Wyobraź sobie jak zmieniłoby się życie gdyby na twojej drodze pojawiła się osoba identyczna jak ty. Nie, w tym przypadku nie chodzi tu o charakter, lecz o wygląd zewnętrzny. Co by się stało gdyby na twoich torach życia pociąg zderzyłby się z identycznym pociągiem,z tą różnicą że był on wyższej klasy niż twój. Twoja przeszłość okazałaby się kłamstwem, a twoje życie jak się okazało, zostało już przy narodzinach przekreślone przez obcą dla ciebie osobę. Co byś wtedy zrobił.. Zmierzyłbyś się z katastrofą jaka spadła na twoje tory, czy uciekłbyś z miejsca wypadku zostawiając swój pociąg w ruinie?
-Łapać złodzieja!
Skakałam przez stoiska co i raz omijając i wymykając się przechodnią, który próbowali mnie złapać. Szkatułka którą trzymałam pod pachą, co i raz próbowała uciec spod mojego uścisku. Panowałam nad swoim ciałem niemal doskonale, ale zdarzało mi się czasem potknąć, albo wpaść na kogoś tracąc całą harmonie swojego występu. Panowałam nad swoim oddechem, ale ucieczka wiązała się z brakiem możliwość na sekundowy odpoczynek, dlatego musiałam zignorować kolkę która z każdym krokiem przeszkadzała coraz bardziej. Wybijając się ze skrzynki w której leżały jabłka, złapałam się krawędzi budki jedną ręką, po czym zarzucając szkatułkę na daszek podciągnęłam się już na obu dłoniach. Nie tracąc czasu jaki zyskałam skręcając w wąskie przejście między budkami z towarem, złapałam skrzynkę w obie ręce i przeskakując z budki na budkę, w końcu wylądowałam na głównej ulicy miasteczka. Już myślałam że nikt mnie nie złapie i spokojnie opierając się o ścianę jednego z budynków, regulowałam oddech tak by jak najszybciej wrócił do normy. Miałam jeszcze pół miasta do przebiegnięcia. Już prawie dochodziłam do siebie w jednym z zaułków, aż tu nagle jakiś koleś przyłożył mi miecz do głowy. Z początku zesztywniałam, czy to możliwe że moje zmysły aż tak się rozstroiły? Powinnam poćwiczyć nad podzielnością uwagi..
-Oddaj szkatułkę.
-Dokładnie złodziejaszku, oddaj szkatułkę po dobroci.
-Spadaj stąd Liberta, już to przecież powiedziałem!
-Powiedziałeś, ale strasznie beznamiętnie.. Mógłbyś się trochę postarać, no wiesz żeby bardziej nas szanowali.
-Liberta..-
Spoglądałam raz na blondyna, drugi raz na kolesia z mieczem. To dziwne że kłócą się o to co lepiej zabrzmi przy "aresztowaniu", bo jak podejrzewam na tej wyspie to oni pełnią rolę strażników. Czy oni naprawdę myślą że można mnie tak beznamiętnie ignorować. Zaśmiałam się cicho, było to raczej krótkie zachichotanie niż śmiech, ale zadziałało tak jak się spodziewałam. Obydwaj chłopcy spojrzeli na mnie tym samym podejrzliwym, a zarazem delikatnie rozkojarzonym wzrokiem. Jednym ruchem ręki wyrwałam roztrzepanemu chłopakowi miecz z ręki i uderzając go łokciem drugiej ręki w splot słoneczny, skoczyłam w stronę drugiego. Blondyn sięgając swojej broni zachwiał się lekko, a ja celując w niego szpadą przecięłam mu nią pasek, na którym znajdowała się pochwa z mieczem. W momencie kiedy chłopak chcąc złapać szable schylił się, ja jednym celnym uderzeniem rękojeści pozbawiłam go przytomności. Uśmiechnęłam się do siebie i rzucając miecz w stronę jego właściciela, rzuciłam mu szybkie.
-No to na razie.
Dzięki kłótni tych dwóch przygłupów, mój oddech się uspokoić a kolka zniknęła. Uśmiechałam się do siebie raz jeszcze, ale nie trwało to zbyt długo. Biegnąc przez jedną z uliczek, mijając co i raz jakiegoś przestraszonego przechodnia, o mało co nie wpadłam pod rozpędzony samochód. Chcąc go ominąć ktoś z wozu rzucił w moją stronę znudzonym, pogardliwym tonem, obelgę która nie powiem wyprowadziła mnie z równowagi.
-Myślałeś że nam uciekniesz? Łapie dziennie dziesięciu takich jak ty, nic nie warty złodzieju. Jakim trzeba być śmieciem żeby okradać staruszki z ich dorobku co?
Wiedziałam że z tą trójką nie pójdzie mi tak łatwo jak z tamtą dwójką, ale nie miałam zamiaru się poddawać. Zacisnęłam rękę na szkatułce i szybkim ruchem wyciągnęłam z paska dwa nożyki, które zacisnęłam sobie miedzy palcami. Mój wzrok poleciał po każdym z mężczyzn, jeden miał na oku przepaskę, drugi był łysy, a trzeci okularnik z twarzą w lazanii. Kątem oka zauważyłam znak arcany na prawy boku głowy łysola, czyli kiepsko trafiłam. Musze się jak najszybciej stąd wydostać, ten frajer nie mówił że na wyspie są posiadacze arkan.. Skoro łysy gość posiada tą moc, to reszta trójki też.. Idąc za ciosem obstawiam że tych dwóch debili też są posiadaczami arcany.. Jasna cholera, chyba mam kłopoty.
-Debito nie jesteś za ostry? Przecież widać że to jeszcze dzieciak.
-Za to ty Pace jesteś za łagodny.
-Możecie przestać się spierać? Trzeba go złapać i dowiedzieć się kim jest.
Przełknęłam ślinę, byłam lekko poddenerwowana, ale jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam z faktu, że ktoś nie może mnie rozpoznać. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam, nie było chwili do stracenia. Zgrabnie przemknęłam pomiędzy dwoma mężczyznami, którzy jeszcze chwilę temu spierali się o swoje podejście i ruszyłam na łysola. Facet był dość postawny, dlatego nie mogłam lekceważyć jego siły, zdawał się też bardzo zręczny bo udawało mu się uniknąć każdego z wymierzonych przeze mnie ciosów. Dwójka jego towarzyszy od razu się przyłączyła i czułam się jak mysz pośród wygłodniałych kotów. Unikanie każdego z osobna sprawiało mi za dużo problemów dlatego muszę ich jak najszybciej rozdzielić. Wycelowałam nożykiem w twarz mężczyzny imieniem Dante, ale ostatecznie zmieniłam kierunek swojego ciosu i z całą siłą kopnęłam jego wybrudzonego lazanią towarzysza prosto w krocze. Okularnik runął z impetem na ziemie, a ja celując kantem szkatułki w głowę łysola, trafiłam. Postawny facet ze znakiem aracny na głowie padł obok swojego kolegi. Chłopak z opaską na oczu przyglądał mi się z wściekłością wypisaną na twarzy.
-Taki cienias, a masz w sobie tyle siły. Jesteśmy sami możesz już pokazać twarz i tak tu kończy się twoja ucieczka.
Uśmiechnęłam się w duchu. Widząc kątem oka że okularnik zbiera się w garść, podskoczyłam w jego stronę i piętą kopnęłam go w twarz z półobrotu, tak by więcej razy nie wstał. Bezpośrednio po ataku na nieprzytomnego już wymazanego jedzeniem mężczyzny, rzuciłam się w stronę ostatniego z trójki. Chłopak uniknął mojego ciosu tym samym wymierzając mi swój w przedramię zajętej ręki. Kanty szkatułki wbiły się w moje ciało sprawiając ból i dyskomfort, tym samym osłabiając uścisk. Wiedziałam że jedną ręka nic nie zdziałam, dlatego rzuciłam szkatułkę za siebie, tak by nie odleciała za daleko. Spojrzałam na przeciwnika po czym zaczęliśmy nasz dziki taniec.. Co i raz któreś z nas na zmianę unikało, a następnie zadawało cios próbując znokautować przeciwnika. Ten dziki pląs trwał do momentu kiedy ten chamski typ złapał moje ręce swoją potężną dłonią, blokując mi możliwość zadania ciosu, a drugą przytrzymywał moje gardło. Zaciskając swoją rękę coraz mocniej na moim gardle, sprawiał że moja maska zaczęła się delikatnie unosić pokazując kawałek mojej twarzy. Zza roku wybiegła trójka kolejnych mężczyzn, dwóch z nich już znałam, do tego dwójka świeżo skopanych zaczęła się rozbudzać. Spojrzałam na szkatułkę do której niebezpiecznie zbliżało się wsparcie,a w mojej głowie rozbrzmiały słowa Fabio
"-Masz zdobyć dla mnie tą szkatułkę za wszelką cenę. Dostaniesz za to obfitą nagrodę, chyba mogę na ciebie liczyć, mój mały urwisie.."
Nie mogłam tego spieprzyć nie teraz kiedy miałam się od niego uwolnić.. Z całych swoich sił zgniotłam swoją ciężką podeszwą stopę napastnika, po czym podbijając się na palcach, podskoczyłam i uderzyłam go w szczękę swoim barkiem. Mój niegrzeczny przeciwnik rozluźnił uściski, dzięki czemu wyrwałam się z jego objęć i idąc za ciosem złapałam szkatułkę spod rąk blondyna i rzuciłam się do ucieczki. Wiedziałam że nie wygram było ich zbyt wielu, do tego są oni posiadaczami arcany w tym przypadku wygrana jest niemożliwa. Chciałam jak najszybciej ich zgubić, więc nie przejmowałam się oddechem, ludźmi, samochodami niczym, starałam się wbiegać w uliczki, żeby nie natykać się na przechodniów, którzy naprowadzili by strażników na mój ślad. Kiedy wbiegałam już na ostatnią prostą, na mojej drodze stanął chłopak, jakieś dziesięć centymetrów ode mnie wyższy w kapeluszu. Nic specjalnego nie robił tylko stał, tak jakby nie chciał mnie złapać. Wiedziałam jednak że to jakiś podstęp, rozpoznałam typa po ubraniu.. Nie zatrzymując się skręciłam w jedną z uliczek, tak by go minąć. Zdejmując wzrok z chłopaka odwróciłam głowę w stronę zaułka, zanim zdążyłam cokolwiek zobaczyć poczułam ostry ból w okolicy twarzy i odleciałam wbijając się w ścianę przeciwległego budynku. Szkatułka wyleciała mi z ręki i poleciała prosto pod nogi chłopaka. W ostatniej chwili złapałam maskę, która o mało co nie spadła z mojej twarzy.
-Brawo panienko Felicita, cóż za precyzja.
-Dziękuje Luca.
Podniosłam wzrok na dziewczynę, której jako pierwszej na tej wyspie udało się mnie powalić. Moje serce stanęło. Długowłosa dziewczyna o zielonych oczach, jasnej wręcz alabastrowej karnacji i wzroście bardzo zbliżonym do mojego, patrzyła na mnie ze swoim twardym wyrazem twarzy. Czułam jak moje płuca przestają pracować, bo w tym momencie zapomniałam jak się oddycha. Płaszcz który jeszcze chwilę temu dokładnie zakrywał moje ciało, teraz rozlazł się jak prześcieradło. Nie odrywając wzroku od dziewczyny Stanęłam na nogi i cały czas podtrzymując maskę jedna ręką, bezmyślnie rzuciłam się w jej stronę. Dziewczyna wyglądała na zdziwioną kiedy zobaczyła budowę mojego ciała, płaszcz który jeszcze chwilę temu na mnie wisiał, teraz leżał jak szmata w miejscu mojego upadku. Wyjmując z paska, który ściśnięty był na moim udzie, dwa sztylety i wymachujący nimi przed twarzą mojej przeciwniczki, czekał tylko aż się zachwieje. Chłopak który trzymał szkatułkę próbował mnie nieudolnie zaatakować, widać było że szkatułka sprawiała mu wielki problem. Tak jak myślałam dziewczyna potknęła się o jeden z wystających z drogi kamieni, wtedy ja z całą swoją siłą kopnęłam ją w brzuch, tak że dziewczyna odleciała na kilka metrów uderzając głową o ziemie. Nie zwalniając tępa, wykonałam pełen obrót na nodze i czubkiem buta kopnęłam go w przyrodzenie. Chłopak skulił się tuląc w rękach szkatułkę, a ja gromadząc siłę w swojej lewej ręce zacisnęłam ją mocno w pięść i wycelowałam wprost w policzek chłopaka. Byłam wściekła i można powiedzieć że straciłam nad sobą kontrolę, więc nie bacząc na obecny stan chłopaka, który był już mocno stuknięty i ledwo trzymał się na nogach, uniosłam nogę i piętą kopnęłam go pełną siłą w kark. Kapelusznik walnął brodą o ziemie, trącając go nogą uwolniłam szkatułkę spod jego ciała. Rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę dziewczyny, która leżała bezwładnie na kocich łbach i cisnęłam maską o ścianę w którą mnie wbiła. Chwyciłam szkatułkę i idąc biegnąć przed siebie dotarłam do portu. Nie wzbudzając niczyich podejrzeń weszłam na swój statek. Skierowałam się prosto do szalupy Fabio, z którym musiałam poważnie porozmawiać...
***********************************************
I tak o to napisałam prolog do mojego opowiadania o Arcana Famiglia. Mam nadzieje że ni jest źle, starałam się jak mogłam pokazać swoją wizję tej sceny. Zdaje sobie sprawę z tego że to anime jest dość nową produkcją wydaną chyba w czerwcu o ile się nie mylę i nie ma zapewne wielu fanów, ale ja ludzie tego typu historię i postanowiłam ją pociągnąć :) Zdaję też sobie sprawę z tego że nie będzie miało ono wielu czytelników, jednak mam nadzieje że chociaż jeden się znajdzie, dla którego będę mogła pisać. Będę wdzięczna za każdy komentarz, czy to hejterski, czy też nie. Do tego postanowiłam że rozdziały będą pojawiać się regularnie co 3/2 tygodnie w niedziele. Ponieważ mam też inne blogi, które można znaleźć na moim profilu, tam też wprowadzam taki system niedziel :) Tak więc do przeczytania w rozdziale pierwszym, który kto wie może ze względu na świeżość mojej twórczości pojawi się szybciej niż za dwa tygodnie :)
~za wszelkie błędy w pisowni, literówki, interpunkcje przepraszam.
Świeża, świeża. Co tam błędy?! Co tam literówki i interpunkcja?! Ważne, że każdy wie o co chodzi. Nie powiem, fajnie opisane, a główna bohaterka jest powalająca swoją prostotą działania i reakcji. Dziewczyna po prostu, jak ci to wcześniej napisałam, lubuje się w prymitywnym zadawaniu bólu :D (Tu patrz: kopniaki w czule miejsca) Nie mogę doczekać się rozdziału pierwszego ^u^ Nie wiem, czy wytrzymam do tej konkretnej niedzieli xD
OdpowiedzUsuńP.S. To wprowadzenie na początku sama wymyśliłaś? Bardzo mi się podoba :D
Hahahaha już o tym pisałyśmy godzina swoja, potter leciał, tu ktoś woła hahahahaha xD Początek pod cytatem improwizacja :D błędy poprawie na pewno w swoim czasie ^^" zobaczymy jak z czasem i może uda mi się coś skrobnąć na przyszłą niedziele :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało. :) Mam nadzieję, że informacje z gdy Ci się przydadzą ;) A scena walki opisana dobrze, nie nudziło się i nie dłużyło, a w umyśle miałam cały jej obraz. Czekam na kolejne rozdziały i dalej proszę o informowanie na gadu :)
OdpowiedzUsuńna pewno się przydadzą! i jeszcze raz dziękuje :D
Usuń